piątek, 25 września 2009

dzien 31 - Santiago de Compostela!
















To juz dzis! Dotarlismy do celu!

Zaczelismy swoj dzien jak zwykle, ale po wstaniu zauwazylismy, ze polowy ludzi juz nie ma - Bartek twierdzi, ze od 5 zaczal sie ruch w pokoju. Nie wiem co za przyjemnosc dla nich isc tak dlugo w ciemnosciach. My wyszlismy o 6:45, szlakiem szlo sporo osob, wiec mielismy oswietlenie zarowno z przodu jak i z tylu :P I tak szlismy, poczatkowo nic nie widzielismy, ale potem jak slonce wstalo to zauwazylismy slupek z 13,5km do konca, potem z 13km... i jakos zanikly te slupki.

Po drodze mijalismy lotnisko z ktorego bedziemy wylatywac. Znajduje sie ono okolo 11km od Santiago, bylo slychac samoloty, ale widac niebardzo bo troche mgliscie bylo.

Jak zwykle w terenach galicyjskich bylo troche podejsc i zejsc. Trocha szla dosc szybko, bo juz chcialo sie w koncu dojsc do celu. Jak dotarlismy juz do Monte do Gozo, miejsca gdzie znajduje sie panstwowe schronisko Santiago na 500 osob, z gorki bylo widac miasto! To juz tak blisko bylo! Ale niestety katedry nie dostrzeglismy albo nie bylo widac.

Z monte do Gozo do katedry mialo byc 4,5km. Troche duzo, zwlaszcza jak na wedrowanie codzienne i to trzeba od tego maista ostro zejsc w gore. Dlatego upewnilismy sie w tym, ze wybor prywatnego schroniska jest dobrym wyborem.

Szlismy i szlismy... dostrzeglismy tabliczke samochodowa ¨santiago¨! Przebieglismy przez ulice by sobie zrobic przy niej zdjecie :) Ale taki prawdziwy cel byl jeszcze okolo 3km przed nami. Santiago to duze miasto, takie na wzgorzu polozone, wiec trzeba bylo troche podejsc. Przez swiatla robilo sie dosc tloczno bo zbierala sie grupa pielgrzymow czekajacych na zielone, a potem wszyscy ruszali na jednosobowy chodnik.

Idziemy i idziemy, w koncu dotarlismy do takiego jakby starego miasta, ale nadal katedry nie ma. W pewnym momencie juz sie pojawila! Chociaz byl to tyl katedry to i tak robila juz ogromne wrazenie. A gdy osiagnelismy jej frontowa czesc to juz bylo wiadomo, ze to jzu koniec! Doszlismy do celu, osiagnelismy to do czego wedrowalismy przez 31dni! Katedra jest ogromna, bardzo bogato zdobiona i wypelniona tlumem ludzi (pielgrzymow i turystow). Bylo okolo 11. O 12 byla msza dla pielgrzymow, wiec w samej katedrze byloa tloczno. Odwiedzilismy grob sw. Jakuba w krypcie pod oltarzem i poczekalismy na poczatek mszy z nadzieja, ze zobaczymy latajace kadzidlo (bo w Santiago jest chyba najwieksze albo jedno z najwiekszych kadzidel), ale niestety nim nie machali.

Po serii zdjec przed katedra wrocilismy sie do naszego noclegu, schroniska äcuarius¨. Znajduje sie ono 15minut (bez plecaka) od katedry, wiec nam troche dluzej zajelo, ale dotarlismy. Zgodnie z przewidywaniami, klimaty bardzo hipisowsko-hinduskie: od progu kadzidelka, swiece, muzyka relaksacyjna :P Wszystko poszlo gladko, spimy dzis w pokoju 54-osobowym (rekord) i przez nastepne 2 noce to tez bedzie nasze miejsce postojowe. Smiesznie, bo pani zajmujaca sie schroniskiem w pewnym momencie wymachiwala kadzidelkiem (w formie kuleczki na sznurki) po pokoju :P

Odpoczelismy troche i wrocilismy na miasto. Odebralismy ¨compostele¨czyli cetryfikat, ze przebylismy droge do Composteli. Niestety nie ma tam napisane ile kilometrow sie przeszlo, tylko imie i nazwisko wypisane.

A i w samym Santiago spotkalismy duzo Polakow. w samej katedrze ze 3 Polakow, w schronisku jeden spi z nami i na miescie slyszelismy tez jezyk polski. Ci z katedry dziwni, bo szli od Sarii (113km do Santiago) po to tylko by przejsc minimum i zdobyc Compostele (pewnie duzo nagrzeszyli i chca odpust :P), a ten ze schroinska idzie juz 3 rok, tzn robi kolejny odcinek Camino i idzie teraz tez na Fisterre.

Narazie to wszystko. Jak ochloniemy z wrazen to moze cos wiecej napiszemy. Jutro zwiedzamy miasto, a w niedziele jedziemy nad ocean :)

Pozdrawiamy!

Zdjecia: pielgrzym z oslem, Bartek z dwoma plecakami, ja przy tabliczce, Bartek pokonany przez plecak i moj plecak pokonany przeze mnie :)

3 komentarze: