Dzis pomimo tego, ze spalismy w pokoju 20-osobowym, mielismy duzy spokoj i luz, bo w sumie byly tylko 4 osoby. 4 osoby plus ktos jeszcze... w pewnej chwili w nocy czuje, ze cos mnie tyka po plecach, mysle ze to Bartek mnie budzi (bo ja z zatyczkami to jak glucha), odwracam sie, a tu pod reka znajduje mi sie cos wlochatego... to byl KOT!!! najwidoczniej gdy gospodyni schroniska przyszla nas zamknac musial sie jakis wslignac. Po paru starciach z kotem, ktory sie w pewnym momencie rozbestwil i chcial mi na swieze ubranie na jutro wywalilam go z lozka i poszedl chyba do innych pielgrzymow, bo juz mialam spokoj na cala noc (cala noc - od 3:20 do 5:45).
No ale w koncu wyruszylismy w trase o 6:45. wydawaloby sie, ze jest male miasteczko, ale ciagnelo sie dosc ldugo wzdluz dosc ruchliwej drogi. I tak szlismy i szlismy szlakime 8km do duzego dosc miasta, w ktorym byl fajny dlugi most kamienny, a poza tym wszystko w tym miescie spalo, bo nie dosc ze rano to jeszcze sobota. Nastepnie czekalo nas kolejne rozwidlenie szlakow - mozna bylo wybrac opcje krotsza i dluzsza. Oczywiscie wybralismy krotsza :) prowadzila ona wzlud drogi krajowej, stara nieuzywana droga (ktora pewnie byla droga zanim ta nowa powstala, a nie byla zla, nawet o wiele lepsza niz nasze polskie drogi, bo chociaz dziur nie miala.
I tak szlismy 12km. Nastepnie osiegnelismy miejscowosc tuz przez naszym dzisiejszym celem, Astorga. Takie jakby przedmiescia wiekszego miasta. Od tego miejsca pozostaly juz tylko 3km. Wchodzac od miasta musielismy pokonac tory kolejowe, a specjalnie chyba dla pielgrzymow zablokowali droga w tym miejscu by nie kusilo przechodzenie przez tory normalnie tylko SPECJALNIE wybudowana chyba dla pielgrzymow kladka. Skladala sie ona chyba z 5 takich podjazdow jakby dla niepelnosprawnych najpierw idacych do gory, a potem w dol. Potem musielismy jeszcze pokonac wniesienie na ktorym znajduje sie czesc miasta otoczona murem i juz - przed nami drwi schroniska. Poszlo szybko i gladko - dostalismy miejsce na parterze (bo zaczynali kwaterowanie od dolu, ap rzyszlismy jako 4. i 5. osoba) plus rozdawali bilety do ¨museum romanum¨- jak za darmo to wzielismy :P Do tego ten internet za darmo w schronisku - same plusy, tylko trzeba sie jeszcze dopchac do tego internetu (a jak jakis starusze kzajmie kompa, a klika w ta klawiature z predkoscia przemieszczania sie slimaka na autostradzie to nie ma zmiluj, trzeba uzbroic sie w ciepliwosc).
Ale co do samego miasta. Astorga jest dosc duzym miaste, mniejszym od Leon czy Burgos, ale wiekszym niz wiekszosc miescin w ktorych przewaznie spimy. Maja katedre, ktora aktualnie jest w remoncie, a wchodzic do niej mozna miedzy 9 a 11 tylko - zaden pielgrzym chyba nie ma szans wejsc do niej... tzn jest deska ratunku - kupienie biletu do muzeum i wtedy wchodzi sie tez do katedry. Jakos nie chcialo mi sie chodzic po muzeum, wiec jako reprezentacja Polski w Astorgi Bartek poszedl zwiedzac. Podobalo mu sie nawet, aczkolwiek sama katedra nei zrobila na nim wrazenia.
Poprzechadzalismy sie po miescie, jest sporo starych budowli, sa tez budowle Gaudiego i sporo muzeow. Np. jest tez fabryka czekolady. W ogole idac po miescie ma sie wrazenie, ze to miasto czekolada plynie, prtawie co drugi sklep to z czekoladami. Weszlismy do jednego by se zakupic czekolade pomaranczowa w kolorze... pomaranczowym :P smakowala jak pomarancza, podejrzewamy, ze to tak farbuja biale czekolady po prostu.
Na koniec zwiedzania poszlismy do muzeum do ktorego mielismy gratisowe bilety. Niestety rozczarowalo nas - jedna sala na drugim pietrze z oklo 20 eksponatami z okresu rzymskiego plus pokaz 12-minutowego filmu, ktory skladal sie z losowo dobranych obrazkow i glosu wspomnien dwoch wiezniow z tamtych czasow. No ale zawsze jakas rozrywka :P
Teraz konczymy juz internetowanie, bo nasze brzuchy wolaja o obiad :P smieszne, bo menu dnia podaja dopiero o 20... no ale czego sie nie robi aby cos zjesc :P
Podsumowanie naszej drogi:
za nami: 444,9km
przed nami: 257,8km
Pozdrawiamy! Od jutra czekaja nas istnie gorskie podejscia wiec trzymajcie kciuki!
No ale w koncu wyruszylismy w trase o 6:45. wydawaloby sie, ze jest male miasteczko, ale ciagnelo sie dosc ldugo wzdluz dosc ruchliwej drogi. I tak szlismy i szlismy szlakime 8km do duzego dosc miasta, w ktorym byl fajny dlugi most kamienny, a poza tym wszystko w tym miescie spalo, bo nie dosc ze rano to jeszcze sobota. Nastepnie czekalo nas kolejne rozwidlenie szlakow - mozna bylo wybrac opcje krotsza i dluzsza. Oczywiscie wybralismy krotsza :) prowadzila ona wzlud drogi krajowej, stara nieuzywana droga (ktora pewnie byla droga zanim ta nowa powstala, a nie byla zla, nawet o wiele lepsza niz nasze polskie drogi, bo chociaz dziur nie miala.
I tak szlismy 12km. Nastepnie osiegnelismy miejscowosc tuz przez naszym dzisiejszym celem, Astorga. Takie jakby przedmiescia wiekszego miasta. Od tego miejsca pozostaly juz tylko 3km. Wchodzac od miasta musielismy pokonac tory kolejowe, a specjalnie chyba dla pielgrzymow zablokowali droga w tym miejscu by nie kusilo przechodzenie przez tory normalnie tylko SPECJALNIE wybudowana chyba dla pielgrzymow kladka. Skladala sie ona chyba z 5 takich podjazdow jakby dla niepelnosprawnych najpierw idacych do gory, a potem w dol. Potem musielismy jeszcze pokonac wniesienie na ktorym znajduje sie czesc miasta otoczona murem i juz - przed nami drwi schroniska. Poszlo szybko i gladko - dostalismy miejsce na parterze (bo zaczynali kwaterowanie od dolu, ap rzyszlismy jako 4. i 5. osoba) plus rozdawali bilety do ¨museum romanum¨- jak za darmo to wzielismy :P Do tego ten internet za darmo w schronisku - same plusy, tylko trzeba sie jeszcze dopchac do tego internetu (a jak jakis starusze kzajmie kompa, a klika w ta klawiature z predkoscia przemieszczania sie slimaka na autostradzie to nie ma zmiluj, trzeba uzbroic sie w ciepliwosc).
Ale co do samego miasta. Astorga jest dosc duzym miaste, mniejszym od Leon czy Burgos, ale wiekszym niz wiekszosc miescin w ktorych przewaznie spimy. Maja katedre, ktora aktualnie jest w remoncie, a wchodzic do niej mozna miedzy 9 a 11 tylko - zaden pielgrzym chyba nie ma szans wejsc do niej... tzn jest deska ratunku - kupienie biletu do muzeum i wtedy wchodzi sie tez do katedry. Jakos nie chcialo mi sie chodzic po muzeum, wiec jako reprezentacja Polski w Astorgi Bartek poszedl zwiedzac. Podobalo mu sie nawet, aczkolwiek sama katedra nei zrobila na nim wrazenia.
Poprzechadzalismy sie po miescie, jest sporo starych budowli, sa tez budowle Gaudiego i sporo muzeow. Np. jest tez fabryka czekolady. W ogole idac po miescie ma sie wrazenie, ze to miasto czekolada plynie, prtawie co drugi sklep to z czekoladami. Weszlismy do jednego by se zakupic czekolade pomaranczowa w kolorze... pomaranczowym :P smakowala jak pomarancza, podejrzewamy, ze to tak farbuja biale czekolady po prostu.
Na koniec zwiedzania poszlismy do muzeum do ktorego mielismy gratisowe bilety. Niestety rozczarowalo nas - jedna sala na drugim pietrze z oklo 20 eksponatami z okresu rzymskiego plus pokaz 12-minutowego filmu, ktory skladal sie z losowo dobranych obrazkow i glosu wspomnien dwoch wiezniow z tamtych czasow. No ale zawsze jakas rozrywka :P
Teraz konczymy juz internetowanie, bo nasze brzuchy wolaja o obiad :P smieszne, bo menu dnia podaja dopiero o 20... no ale czego sie nie robi aby cos zjesc :P
Podsumowanie naszej drogi:
za nami: 444,9km
przed nami: 257,8km
Pozdrawiamy! Od jutra czekaja nas istnie gorskie podejscia wiec trzymajcie kciuki!
Zdjecia: kamienny most po drodze, my z pomaranczowa czekolada, Bartek z portalem katedry, katedra, ja z reka w skrzynce pocztowej w ksztalcie glowy lwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz