piątek, 18 września 2009

dzien25 - Triacastela









Dzis dzien rekordowy pod wieloma wzgledami, bo zrobilismy dwa dni w jednym :P Ale od poczatku...

Niestety dzis pozno wstalismy, bo cisza nocna w schronisku miala trwac do 6:30, wiec spalismy i marzlismy... lozka byly na poddaszu, w ktorym dachu w dzien dostrzeglam drobne dziurki - obawialam sie deszczu, ale nie padalo, trzeba bylo si obawiac nocy... Ale na szczesce byly koce, byl polar i jakos nie zmarzlismy, a nawet bylo normalnie.

Wyszlismy o 7:30 w tase, spokojnie bez pospiechu, bo MIALO BYC dzis tylko 16km. No i idziem i idziem, oczywiscie pod gore :) rano bylo troche zimno, ale dostrzegalismy ze nebo nie jest zachmurzone, wiec widzielismy szanse na brak deszczu. Po pierwszym podejsciu zrobilismy posiedz na regenracje sil i by sprostac kolejnemu. W sumie nie bylo tak zle, jakos sprawnie poszlo podejscie tych 600metrow z hakiem. Przed mejscowoscia Cebreiro wstapilismy do nwej prowincji Hiszpanii - Galicji. JEst to juz OSTATNIA prowincja na naszym szlaku. Niestety, najbeznadziejniej oznaczona i w ogole juz jej nie lubimy... jedyny plus, ze na slupach jest napisane, ile zstalo kilometrow do Santiago.

Po przejsciu przez Cebreiro, gdzie napotkalismy 2 autokary i stado staruszkow przy nich i w okolicach, poszlismy dalej - czekalo nas jeszcze 5,5km do naszego docelowego miejsca noclegowego. Troche pod gore, troche w dol. Po drodze spotkalismy kolejnych emrytow - mamy teorie, ze wysadzili ich z autokaru i pozwolili przejsc szlak. W sumie nie dziwne, bo widoki BARDZO ladne - wszedzie gorki, a do tego takie ladne obloczki byly.

Po osiagnieciu miejscowosci Hospital (tam mielismy spac) patrzymy za schroniskiem... i nie ma! zadnego drogowskazu, zadnego oznaczenia, nic... miasto duchow wrecz. No to patrzymy na mape - kolejne miasto za okolo 3km. Okej, to nie tak duzo wiec idziemy. Byloono troche pod gorke (na wysokosci 1337m), wiec czekalo nas troche podejscia. Ale dalismy rade. Na miejscu mial byc punkt widokowy, ale my zajelism sie sroniskiem. Wchodzimy do ladnego budynku, restauracyjno-hotelowego-schroniskowego (prywatnego) i pytamy sie o miejsca. Facet nam, ze nie ma.... ze wszstko ZAREZERWOWANE! Czyli namacalnie nie ma tych ludzi, ale co z tego - nie ma miejsc. I oferuje nam pokoj hotelowy, to sie pytam ile kosztuje... 42euro pokoj. Po szybkim przeliczeniu (na polskie pieniadze) wywalilam oczy na zewnatrz i wyszlismy. Mamy torie, ze te pokoje pielgrzymowe mogli zajac ci staruszkowie, bo jacy normalni pielgrzymi rezerwuja miejsce, zwlaszcza ze bylo az 50 miejsc! Wiec usiedlismy na chwile w barze, wkurzeni niemilosiernie i oddalsmy sie analizie mapki... wyszlo na to, ze njblizsze schronisko na zadupiu jest za 4km, a kolejne w wiekszej miejscowosci za 12km... no to co robimy? w sumie sily mamy, czasu tez jeszce troche jest, wiec idziemy do wiekszej miejscowosci, ktora milismy osiagnac dopiero jutro! Z reszta jakbysmy posli do tego zadupia to potem caly nasz plan by sie rozwalil, a tak tylko zaoszczedzilismy caly dzien.

No i idziemy. Z gorki, bo juz zejscie nas czekalo do wysokosci 650m. Nie bylo zle, temperatura taka pokojowa i wial lekki wiatr.

Osiagnelismy miejscowosc Triacastela o 15:15. Ma ono az 5 schronisk, wybralismy panstwowe tuz przy wesciu do miasta. Tanie, bo 3euro i jeszcze dostalismy fizelinowe przesciaradlo i poszewke na poduszke :P

Miasteczko wielkoscia nie imponuje, ale ma sklepy, bary, internet, kosciol i cmentarz w srodku miasta (zazdroszcze niektorym widokow z okna :P) i jest to miejscowosc ladnie otoczona przez gory, bo siedzi jakby w dolince.

Konczymy internetowanie i idzem na menu, bo neistety dzis rowniez sami makaronu nei mozemy zrobic, bo w schronisku kuchni brak!

Pozdrawiamy! i przepraszam za literowki, ale musze pisac szybko :P

Podsumowanie
za nami: 571,2km
przed nami: 131,5km
Zdjecia: widoczek, Bartek z pielgrzymem, ja z widokie, kamien z miasta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz