sobota, 26 września 2009

dzien wolny numer 1 - Santiago de Compostela :)












Juz dzis dzien inny - wszak juz koniec wedrowki :)

Od rana jeset dziwnie. Nie trzeba wstawac rano, pakowac sie i isc w droge. Choc prawde mowiac juz od 6 spac nie moglam, ale grzecznie lezala w lozku - cisza nocna byla do 8 :) Wszystko byloby ok gdyby nie fakt, ze na nowo zostalam pogryziona przez miejscowe robactwo nocne, ale dzis sporbuje spac jeszcze na karimacie, moze to pomoze :P

Wiec dzis nam sie dzien zaczal pozno. Wstalismy o 8, zjedlismy sniadanie (i owoce), opiekunka schroniska przyszla o 9, zaplacilismy za kolejny nocleg, zebralismy rzeczy na lozko (bo trzeba oczyscic podloge do sprzatania) i wyszlismy na miasto.

Zwiedzilismy dzis sporo muzeow. Pierwszym z nich bylo muzeum ¨Pobo Galego¨. Bylo darmowe, myslelismy ze to jakis artysta, ale wyszlo na to ze to muzeum galicyjskie i wszystkiego bylo po trochu: ludowe rzeczy, budowle, stroje, rolicze sprzety, tkactwo, garnarstwo, zdjecia, obyczaje, rybolostwo.. no wszystko :P muzeum znajduje sie w dawnym klasztorze dominikanow a wiec mozna bylo obejrzec takze gotycki kosciol. Zwiedzanie tego muzeum zajelo nam okolo 1,5 godziny. Jeszcze ciekawe bylo w nim schody - 3 rownolegle do siebie spirale.

Kolejnym muzeum (galeria) bylo ¨centro Galego de Arte¨- tez darmowe, taka nasza Zacheta w wydaniu mini. Byla wystawa posweicona zyciu rodzinnemu Bostonu, skladala sie glownie ze zdjec, ale bylo tez troche plakatow. Glowna tematyka wystawy to transeksualizm :P

Potem bylismy w muzeum pielgrzyma. Z racji posiadania ¨composteli¨wstep tez mielismy gratisowy, ale neistety muzeum rozczarowuje. Glownie jest posiwecone miastu, historii katedry oraz sztuce sakralnej, a w niewielkim procencie pokazuje historie drogi pielgrzymej do Santiago.

Kolejnym punktem programu byla katedra, ktora zwiedzalismy powtornie, bo z plecakami pelni wrazen z zakonczenia drogi nie bylismy w stanie jej sie przyjrzec lepiej. Katedra faktycznie robi olbrzymie wrazenie, z wieloma kaplicami otaczajacymi kosciol, ktore sa bogato zdobione. Wychodzac z katedry spotkalismy wycieczke z Polski :) na chwile dolaczylismy do niej by podluchac, co tam ciekawego o katedrze mowi przewodniczka.

Nastepnie siestowalismy na murku jedzac lody :) oraz jakies dziwne pierozki, ale byly bardzo odbre :P Udalismy sie tez przed seminarium (w ktorym tez jest shcronisko), gdzie byl klasztor i bardzo fajny park z widokiem na starowke i duzym arealem wypoczynkowym. Przeszlismy dalej by dojsc do kolegiaty Santa Maria de Sar. Muzeum platne (1 euro) skladalo sie z 3 sal muzealnych, kruzgankow oraz samego kosciola, w ktorym zdobiono go kwiatami (pewnie mial sie odbyc slub niedlugo). Glowna atrakcja kolegiaty jest fakt, ze jej klumny podtrzymujace konstrukcje znacznie odbiegaja od pionu (my jeszcze wtedy nic nie pilismy :P).

Wrocilismy potem na stare miasto by udac sie na obiad. Wczesniej zdobylismy ulotke jednego miejsca na tylach katedry, gdzie poszlismy ostatecznie. Na miejscu zainteresowal sie nami jeden pan, ktory zaczal od pytanai czy my z Kanady :P my ze z Polski, spytal sie jeszcze ile przeszlismy kilometrow, my ze 700 i byl pelen podziwu. Okazalo sie ostatecznie, ze to kelner, bo zaczal o ichszym menu mowic, jeszcze po drodze szedl ksiadz z ktorym sie przywital i zaczal mu nas palcami wytykac, ze my z Polski :P ostatecznie usiedlismy sobie na tarasie z widokiem na katedre, zjedlismy obiad, deser i saczylismy przy tym wino. Bardzo przyjemnie, tym bardziej ze ten kelner ciagle zaznaczal, ze mozemy zawsze poprosic o wiecej wina labo wiecej jedzenia :P jedzenia bylo w sam raz, o wiecej wina poprosilismy.

No i teraz siedzimy w kawiarence. Zaraz idziem na msze, bo jutro z racji pojechania nad ocean ominie nas to. Nie wiemy tez, czy jutro cos napiszemy, ale zobaczy sie.

Pozdrawiamy!

Zdjecia: jak dobrze rozumiemy hiszpanski to chodzi o to, ze nie ma wody ze wzgledu na grype (faktycznie prawie nigdzie nie spotkalismy sie z woda przy wejsciu do kosciola, ale tutaj byla informacja pisemna), Bartek w dziurze w drodze do saminarium, ja ujarzmiam lwa w muzeum, krzywe kolumny w kolegiacie, my przed katedra z winem (robionym podobno przez siostry zakonne) w reku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz