wtorek, 22 września 2009

dzien 28 - Melide









Dzisiaj dzien spokojniejszy, tylko 15km, ale od poczatku...

Wstalismy pozniej, bo DOPIERO o 6:30 :P chcielismy pozniej wyruszyc w trase, bo malo kilometrow, a schronisko dopiero o 13 otwieraja. Ale jakos tak wyszlo ze juz o 7:20 bylismy w drodze. Bylo cieplo, porownujac z porpzednimi dniami, a do tego raczej nie widzielismy na poczatku mgly. Z czasem mozna bylo zauwazyc bardzoe cienka mgielke, ale nie przeszkadzala ona. Nasz dzisiejszy szlak wygladal dosc gorsko. Pomimo tego, ze znajdujemy juz juz na wysokosciacj 400-500metrow, to szlak jest taki pagorkowaty, kamienisty lub nawet skalisty (tylko jeszcze lancuchow brakuje :P). Ale szlo sie niezle. Pod koniec trasy, tuz przed miastem, nawet slonce zaczelo doskwierac, ale ze tak malo nam zostalo to twardo szlismy w polarach :P

I jestesmy w miejscowosci, sporawej. Dlugo szlismy jej przedmiesciami, wszedzie restauracje gdzie mozna zjesc pulpo. A co to pulpo? Osmiornica :] nawet jak szlismy to facet nas zachecal wyciagajac osmiornice z goracej wody - bynajmniej nas to nei zachecilo a wrecz przeciwnie. Ja rozumiem, ze Galicja slynie z osmiornic, ale nas jakos obrzydzaja te owoce morza.

Przed schroniskiem bylismy okolo 11. Oczywiscie bylo zamkniete, wiec poszlismy sobie na miasto. Zdobylismy mapke, pozwiedzalismy juz troche, glownie supermarket :] potem wrocilismy pod schronisko, objadalismy sie i czekalismy na otwarcie.

Schronisko jak to schronisko. Znow starym galicyjskim zwyczajem dostalismy jednorazowa posciel i znow starym zwyczajem sa prysznice bez zaslonek. Co ciekawsze, tym razem lazienki sa koedukacyjne :P na szczescie obczailam, ze jest jeden prysznic razem z kibelkiem zamykane, co szybko zajelam :P smieszne jest tez to, ze prysznic to wystajaca ze sciany koncowka jakby z bidetu wzieta, ktora po nacisnieciu spustu wody (kurek ¨presto¨ze dopiero jak wcisniesz to ci leci woda) daje woda pod tak dziwnym katem, ze najlepiej to tylko twarz sie myje :P

No i koniec. Jeszcze glownie zwiedzanie maista przed nami, ale korzystajac z chwili wolnego w czasie siesty postanowilismy juz sie znotkowac.

Pozdrawiamy!
Podsumowanie:
za nami: 652,7km
przed nami: 50km
Zdjecia: Bartek Casanova (taka miejscowosc dzis mijalismy :P), mostek przed maistem, kapliczka w miescie i my w kafejce tuz przed rozpoczeciem pisanai tej notki :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz