Dzis internet bez USBa, wiec musicie po raz kolejny nacieszyc sie samym opisem.
Dzien zaczal sie ZA WCZESNIE. Spiac z zatyczkami w uszach zostalam obudzona przez niemilosierny halas trwajacy co najmniej od 5:30. Moze czesc wybierala sie w droge do Sahagun (41km), ale to powinni bardziej uwazac i myslec o innych, ktorzy wybrali krotsza trase.
Ale my jak zwykle wyruszylismy po 6:30 - i tak dosc wczesnie. Mielismy dzis do przejscia 24km. Poczatkowo przez 17km mialo nie byc ZADNEJ miejscowosci ani poika z woda, wiec zapowiadalo sie dosc strasznie. Pierwsze 5 kilometrow szlo sie po asfalcie - bardzo szybko i sprawnie sie szlo. Juz sie myslalo, ze cala droga bedzie taka wspaniala.... ale do czasu.
Po 5km przywital nas kamien z napisem, ze teraz bedzie autentyczna droga camino przez najblizsze 12km! A jak ona wygladala? Gorzej niz wczoraj!! Przy wczorajszym zwirze dzisiejszy to istny kamienilom jakis. Niby byly takei wydeptane dwie sciezki, ale i tak nei dalo sie przejsc bez nastapniecia na jakis kamien. Cale stopy i palce czuly wszystko pod soba. Uciekalismy od kamieni jak sie dalo, raz nawet idac polem wzdluz szlaku. Ogolnie szlak byl ciezki, szl osie dlugo i monotonnie. Po 12km przytiwala nas miejscowosc, w ktorej juz czesc spasowala. My jedynie zrobilismy sobie posiedz (lub polezenie w moim przypadku) i zjedlismy lody. Czekalo nas jeszcze 7km drogi.
Patrzac na mape widzielismy, ze szlak idzie wzluz drogi, a widzac szlak powiedzielismy mu ¨papa¨i poszlismy poboczem drogi. Szlo sie po nim o wiele wygodniej i szybciej. Ostatnie 6km pokonalismy w okolo godzine po asfalcie!
Doszlismy dzis do miejscowosci LEgidos. Baaardzo mala, nic w niej nie zyje procz schroniska i baru. W shcronisku podczas rejestracji pani nas sie pyta ¨alemania?, obczailam, ze chyba chodzi o jakies panstwo, wiec odpowiedzialam ¨polonia¨ale i tak nei dawalo mi spokoju co to za miasto. Tym bardziej, ze wczoraj przy obiedzie w restauracji koles tez nam proponowal podanie menu w jezyku ¨aleman¨. Sprawdzilam w slowniku... nigdy byl nie wpadlam, ze chodzi o Niemcy! I jak w ogole mozna nas brac za Niemcow? :P
No ale nie koniec shcroniskowych przygod. Pani prowadzi nas do pokoju... 2-osobowego!! Kolejny rekord :P Ale az dziwne - jedyny jezyk jaki slysze to polski! Nie wiem jak usne nie slyszac francuskiego wydzierania sie...
No i dwie ciekawostki - sklep znajduje sie przy barze, trzeba pania poprosic, ze sie chce do sklepu to otworzy. Wyposazenie - same suche rzeczy plus napoje plus owoce w lodowkach (wole nie wiedziec ile juz tam leza...). Druga to ze jak robilismy obchod miasta to przyjechala ciezarowka z owocami, warzywami i innymi pierdolami. Miejscowe kobiety wybiegly kupowac warzywa, my po nich kupilismy sobie nekarynki.
UZUPELNIENIE: zapomnialam wczesniej napisac, ze podczas tego 12km meczacego autentycznego szlaku mielismy dostawe wody! Jechal szlakiem ambulans (moze takze zbieral trupy z ziemi, nie widzielismy wiec nie wiemy dokladnie) i kzdemy pielgrzymowi wreczal pan z samochodu po butelce 0,5 litra wody. Bardzo fajne to bylo, od razu lepiej sie poczulismy, ze ktos jednak mysli o biednych pielgrzymach :)
I to wszystko. Pozdrawiamy wszystkich!
Zdjecia: Nasza 12km droga przez meke tak wygladala, ja se leze po meczacym szlaku, widok na miasteczko Ledigos, Bartek w okienku, sklep obwozny.
Gosiu - wstydź się!!! ;) 3 lata języka hiszpańskiego i nie wiesz, co znaczy Alemania? :P Żartuję, oczywiście, ja też bym nie wiedziała... Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń