




Witajcie!
Na uzupelnienie jeszcze o dniu wczorajszym. Wieczorem postanowilismy udac sie na zwiedzanie miasteczka i poszukiwanie restauracji z menu dnia. Zwiedzanie szlo szybko, gorzej z poszukiwaniem restauracji. Wszedzie zamiast menu podawali osmiornice albo menu w ktorym jednym z dan byla osrmiornica. Poniewaz jakos niebardzo chcemy sprobowac tych osrmiornic, bylo to dla nas udreka. W koncu poszlismy do informacji turystycznej spytac sie, gdzie cos normalnego mozna zjesc. Pani zaznaczyla nam jedna restauracje, przy pensjonacie. Oczywiscie bylo menu, bardzo przyzwoite, ale podawali dopiero od 21!!! Znajac tempo hiszpanow w podawaniu obiadu moglibysmy sie nei wyrobic przed zamknieciem schroniska. Wiec nie pozostalo nam nic innego jak samodzielne upichcenie czegos w kuchni schroniskowej nieposiadajacej garnkow (ale od czego ma sie menazke :P)
A dzisiaj to wstalismy wczesnie. Pomimo tego, ze maly dystans nas czekal, wisiala nad nami grozba niedopchania sie do schroniska. W przewodniku ostrzegali, ze szybko miejsca sie koncza, bo jest tylko 46miejsc, a nastepne schronisko jest dopiero o 18km. Wiec wyszlismy staropolskim zwyczajem o 6:50 w trase. Trasa dosc monotonna, choc bylo dosc duzo zejsc i podejsc, a to dlatego, ze przecinamy teraz duze rzeczek, do ktorych trzeba zejsc, a potem wrocic do pierwotnej wysokosci.
Na miejscu bylismy juz o 10, czekalo nas 3 godziny czekania i bylismy pierwsi przed shcroniskiem. Ale mielismy co robic przez ten czas. Poszlismy do supermarketu, a potem poszukiwalismy informacji turystycznej. Byla jedna, ale zamknieta (bo juz nie zeson) i bylo skierowanie do ratusza. Ratusz to jak jakies biuro bylo, ciezko w czymkolwiek bylo sie tam zorientowac, ale w koncu udalo nam sie odnalezc informacje. Chociaz ciezko powiedziec, ze to informacja - po prostu w jednym okienku dali urzedniczce mapki ktore ma rozdawac i niewiele cokolwiek wiedziala poza tym.
Dzis w schrosniku spimy w pokoju 32-osobowym. Mieli dziwny system rozdawania lozek, po kolei. Z racji, ze byla dziewczyna z kontuzja to puscilismy ja pierwsza i z tego powodu wszystko sie rozjechalo, bo dostalismy lozka na dwoch roznych lozkach pietrowych. Ale dalo sie zamienic. Smiesznie bo wiekszosc lozek jest polaczonych w dwojki, wiec mozna spac obok obcej osoby :P nam (nie) stety sie nie udalo, bo mamy skrajne pojedyncze lozko pietrowe :P
I to wszystko. Miasteczko nawet wielkie, bo widac jedna duza ulice i pare mniejszych. Ma park i ogolnie zyje glownie rowerzystami, ktorzy przed Santiago robia sobie tu postoj (bo dzis zapewne juz tam dojechali).
Pozdrawiamy! Jutro jakos okolo 18km, a pojutrze bedziemy juz w Santiago! Zarezerwowalismy wstepnie noclegi trzy w Acuarium (tak sie schronisko nazywa, podobno takie hipisowskie :P) ale co z tego bedzie to sie na miejscu dowiemy.
Podsumowanie:
za nami:666,7km (ALE SZATANSKO!)
przed nami: 36km
Zdjecia: nasze wczorajsze wyglupy cieniowe :P, ja na szlaku, Bartek na szlaku, toaleta w schronisku i widoczek na miasto tuz za glowna ulica :P
jestem pełna podziwu wobec Waszego szatańskiego osiągnięcia. trzymam kciuki za końcówkę :)
OdpowiedzUsuń