Dzis mamy juz nieco lepszy internet, gdyz jedyne 2 euro za godzine i dostep do wejscia usb.
EDIT: niestety ichszy kabel USB nie dziala, wiec nici z fotek...
Dzien zaczelismy jak zwykle rano, niestety wstac udalo sie dopiero o kolo 6, gdyz trafil nam sie dlugo spiacy pokoj. Co za ludzie sa na tym Camino - raz nie chce im sie spac, raz wstaja za wczesnie. Moze tym razem powodem rozlazlosci niektorych bylo sniadanie, ktore serwowali dopiero od 6:35. My nie kupilismy sniadania, bo za 2,5 euro to my nie jemy sniadan. Najgorsze ejst tez to, ze gdy schronisko serwuje sniadania to kuchnia jest dostepna tylko dla sniadaniujacych, a w pokojach jesc nie mozna, wiec bylismy skazani na korytarz (i nakruszylismy im tam, ha!)
No ale wrocmy do drogi. Dzis czekal nas SPECJALNIE zrobiony dla pielgrzymow ZWIROWY szlak wzdluz jezdni. Za ta zwirowatosc szlaku chyba kazalabym jego tworcy przejsc ten szlak na kolanach, by poczul kazdy kamien dokladnie. I tak sie szlo i szlo, co pewien czas byly pielgrzymowe slupki, jakas miejscowosc i sie tak szlo i szlo i sie doszlo - do Carrion de los Condes.
Dzis przeszlismy 18km, przed schroniskiem bylismy pierwsi! zaczelismy wiec kolejke plecakowa, ktora do otwarcia schroniska (dopiero o 12) sie dosc sporo powiekszyla. Z racji, ze bylismy pierwsi mielismy wybor lozek, wybralismy sobie pietrowe z duza przestrzenia obok. Ale niestety w naszym pokoju przewazaja francuzi. Niestety, bo ich jezyk i sposob wypowiadania sie jest bardzo meczacy. Hiszpanie jak chca glosno porozmawiac to spotykaja sie w kuchni lub gdzie indziej, a w pokoju zwykle mowia dosc cicho, patrzac czy ktos nie spi. A francuzom nic nie przeszkadza w wydzieraniu sie pprzez pol pokoju to kogos innego... No ale koniec narzekania :P choc moze jeszcze ponarzekamy na owady tutajesze - nawet piszac ta notke laza po nas i po komputerze muchy. Hiszpanskie muchy sa malo strachliwe - nie odczepiaja sie do ciebie po tym jak sie ruszysz czy machniesz - twardo siedza do momentu gdy nie poczuja realnego zagrozenia smiercia. Dodatkowo cos nas (a szczegolnie mnie, Gosie) cos gryzie w nocy po rekach. Ale juz zaczelam smarowac OFFem i jest lepiej.
O dziwo miejscowosc jest ladniejsza niz sie spodziewalismy. Wydaje sie duza, ale ze wzgledu na to ze dzis neidziela to wiekszosc sklepow pozamykana i jakos szczegolnego ruchu nie widac. W ogole coraz czesciej sie zastanawiamy, co Hiszpanie robia w niedziele, w sobotnie popoludnia, podczas siesty... nam sie wydaje przez te ich wszystkie przerwy, ze bysmy zwariowali. Chcesz sie czegos dowiedziec - nie mozna, bo zamkniete...
No ale wracajac do miasta - posiada duzo kosciolow, najstarszy z XII wieku, ale oczywiscie wszystkie pozamykane. W centrum duzo sklepow, barow, supermarketow (pozamykanych) i dosc nowych budynk0w. Ale nie musialam dlugo szukac by znalezc jakas ruinke - wystarczylo zboczyc z glownej drogi :]
No i koniec :) dzis juz zblizylismy sie bardzo do przekroczenia 300km! Brakuje nam do ich przekroczenia 2km! Jutro pewnie nie bedzie internetu, wiec moze za pojutrze cos napiszemy!
Zdjecia: widoczek z drogi, ja ze slupem drogowym ile do Santiago (my mamy okolo 55km mniej do zrobienia szlakiem), ja czekajac na otwarcie albergue (zmieniam bok, by odlezyn nie dostac :P), Bartek z pielgrzymem W carrion de los Condes, kosciol w miescie.
mam nadzieję, że dalej będzie Wam się szło lżej (w sensie: nie po żwirze)! :)
OdpowiedzUsuń