




Witamy! Dzis zdzierczy internet bez usba, wiec narazie sama notka.
Wstalismy jak zwykle i jak zwykle caaaly pokoj byl zaspany, tzn nikt nie wstawal. Ale juz mamy wprawe w szybkim i bezszelestnym pakowaniu sie i jeszcze pokryjomu zjedlismy sniadanie w pokoju, wiec nie bylo zle. Choc i tak wyruszylismy na szlak dopiero o 6:50.
Troche ciezko szlo sie poczatkowo po ciemku, a na dodatek bylo zimno - coz, wychodzic z wysokosci 1160m to jednak moze byc zimno. Slonce dlugo nie wstawalo, ale w polarze szlo sie dobrze. Po 5km minelismy jedna miejscowosc, a po nastepnych 3km czekal nas punkt skladowania kamieni :P Tak serio to jest miejsce gdzie pielgrzymi zostawiaja kamienie i prosby przywiezione z domu. My jedynie wzielismy w miejscowosci z ktorej wyszlismy po kamieniu i rzucilismy go na sterte tych kamieni. Ten punkt znajdowal sie juz na wysokosci 1504m, wiec juz niezle podeszlismy do niego! Nastepnie musielismy zejsc troche do nastepnej miejscowosci (skladajacej sie chyba jedynie ze schroniska i ruinek), by nastepnie podejsc do najwyzszego punktu na Camino - do 1520m!!! Ale jakos niebardzo obczailismy ten punkt, bo to nie byl szczyt.
Ogolnie widoki byly bardzo ladne po drodze - bylo sie jak w prawdziwych gorach! Gory nie sa takei pojedyncze, tworza takie jakby cale pasma pokryte zielenia, co przy wschodzacym sloncu tworzy fajne cienie i widac okazale ksztalty gorek.
Do nasszej miejscowosci, czyli do El Acebo, musielismy zejsc - po osiagnieciu 1520m zeszlismy do poziomu 1140m, czyli ogolnie jakby wrocilismy do punktu wyjscia :P Z gory miejscowosc wyglada na odnowiona, kamienne domki i wszystkie maja takie czarne dachy i tworza zwarta zabudowe. Oczywiscie znajda sie ruinki, ale nie jest ich zbyt duzo.
Mieszkamy w shcornisku parafialnym. Na jego otwarcie czekalismy 2 godziny! Ale ze swiecilo slonce i bylo ladnie to posiestowalismy na murku. Po otwarciu poznalismy zasady schroniska: plecak i buty nie moga stac w sali sypialnej (bo niby pielgrzymi przemycaja w plecakach robaki z innnych schronisk a oni lubia czystosc :P), do 7 nie mozna wstawac, o 7:30 sniadanie i do 8 rano nie ma wody! (podobno w calym miescie nie ma wody!). Troche nas zmartwilo, ze cisza nocna trwa az do 7, ale nie ma tego zlego co by na dobre nie wyszlo: pospimy dluzej, a jutro i tak mamy zaplanowane jedynie 16km.
I to tyle. Jestesmy juz po wlasnorecznei zrobionym obiedzie i sobie odpoczywamy :)
Podsumowanie Camino:
za nami: 482,2km
przed nami: 220,5km
Zdjecia: ja na gorze z kamieniami, ja na szlaku, widok miejscowosci El Acebo, drzewo i pomnik zmarlego niemieckiego rowerzysty
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz