piątek, 11 września 2009

dzien 18 - San Martin del Camino











Dzisiejszy dzien zaczal nam sie ospale. Zlozylo sie na to pare powodow: wspoltowarzysze pokoju spali, pozno poszlismy wczoraj spac (dopiero o 22:30) i ogolnie nie chcialo sie wstawac :P no ale zebralismy sie w sobie i juz o 6:45 bylismy w trasie.

Wpierw czekalo nas wyjscie z miasta. Plus taki, ze oswietlenie bylo dosc dobre, ale gorzej, ze sie szlo i szlo przez te miasto, swiatla... a potem przez jego przedmiescia. No troche to sie ciagnelo, ale w koncu nam sie udalo. Tuz za miastem, w nastepnej malej miejscowosci byl do wyboru jeden z dwoch szlakow: wzdluz drogi i przez pola. Poniewaz nasz polski przewodnik i ogolnie cel dzisiejszego dnia znajdowal sie na szlaku idacym wzludz drogi, mielismy latwy wybor. Pozostali pielgrzymi przed wybraniem szlaku studiowali mapy, przewodniki, a i tak wiekszosc wybrala ten drugi szlak, przez pola.

Z racji, ze szlak biegl przy drodze, nie bylo nic ciekawego. Ale w sumie przez pola takze nic ciekawego pewnie bysmy nei zaobserwowali :P

Mielismy dzis do pokonania 27km! Mimo ze wyszlismy dosc pozno i robilismy sobie dosc dlugie przystanki to bylismy jakos okolo 12:40 na miejscu. Juz od ostatniej miejscowosci na drodze widzielismy swoj cel - miejscowosc San MArtin del Camino. Po czym wiedzielismy, ze to jzu ta miejscowosc? Bo posiada oba ogromnego grzybo-lizaka bedacego zbiornikiem wodnym :P i tak szlismy zblizajac sie coraz bardziej do niego.

Jeszcze w Leonie widzielismy ulotke jednego schroniska, ktore sie oglaszalo, ze ma basen i kosztuje tylko 3 euro! Tuz przed wejsciem do miasta zauwazylismy te schronisko. Oczywiscie weszlismy. Pani nas zaczela oprowadzac, pokazywac swa oferte. Po 6euro miala do zaoferowania miejsc w pokoju 4-osobowym, po 5 euro w pokoju 8-osobowym, a za 3euro... miejsce na materacu na podlodze :] no to podziekowalismy i poszlismy dalej - w miescie, mimo ze malym, sa az 3 schroniska. Wybralismy kolejny - 4euro kosztowalo nas miejsce w pokoju 20-osobowym, ale tak naprawde w pokojju procz nas sa tylko 2 osoby, wiec jest cicho i spokojnie :)

Dzisiejsze ogledziny miasta trwaly krotko - w miescie mialo nic nie byc, wiec i tak sie pozytywnie zdziwilismy, ze sa dwa bary i supermarket (baaardzo kiepsko wyposazony, ale zawsze cos kupic mozna). Poza tym wlasnei miasto ma ten zbiornik z woda i kosciol sw. Marcina.

Nasze schronisko oferuje sniadanie (3euro - podziekowalismy za to) i menu (8euro), ale postanowilismy sami zrobic se obiad. Jak zwykle zupke z proszku doprawilismy parowkami, kupilismy wino i jogurt na deser - prawie jak menu pielgrzyma :D


Jako ciekawostke moge dodac, ze po raz pierwszy spotkalismy sie z kuchenka elektryczna na pieniadze - zaczynala grzac dopiero po wrzuceniu pieniedzy - np. 20eurocentow to 10minut.


Zdjecia: oltarz w sanktuarium w LEonie, pielgrzym na szlaku, wieza z woda i _Bartek na dziwnym siedzeniu w miescie.

2 komentarze:

  1. Pozdrawiam, już z Warszawy (ale do Krakowa, stety-niestety jeszcze muszę wrócić, choć i tak będę w domu przed Waszym powrotem). Cały czas trzymam kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. a jedziesz w koncu nad morze pod namiot?

    OdpowiedzUsuń