piątek, 28 sierpnia 2009

dzien 3 - Los Arcos
















Witamy!





Dzis znow dziwny internet, tym razem u jakiegos Rumuna :P w woli wyjasnienia poprzednim razem nie siedzielismy w internecie godzine i Japonka nam zwrocila 0,2 euro - juz uwielbiamy te wszystkie inne narodowosci w Hiszpanii :P

Wiec czwartek zaczelismy o 5:30. Ogolnie juz byl ruch wielki, bo od 6 serwowane bylo sniadanie. Skladalo sie ono z: sucharkow, herbatnikow, dzemu, mleka, kakaa, kawy, herbaty... i chyba wszystko :P takie chyba dosc francuskei sniadanie :P

W drodze jak w drodze - niebo od rana bylo widac bezchmurne, wiec nie pozostalo nam nic wiecej jak isc ile sil w nogach przed pelnym naslonecznieniem.
Ale juz na poczatku drogi wprawilismy sie w dobry humor :) tuz po Estella jest miejscowosc Irache, gdzie znajduje sie klasztor, w ktorego scianei znajduje sie fontanna wina :D bylismy tam o 7 rano, byl napis, ze fontanna czynna od 8, ale z nadzieja odkrecilismy kranik i wyplynelo z niego czerwone wytrawne wino. Ale ze nei chcielismy sie zbytnio upijac jzu na poczatku, to nalalismy sobie nieco plynu w buteleczki 0,33l i poszlismy dalej.

Tego dnia celem bylo Los Arcos - oddalone o 21km od Estelli. Na miejsce przybylismy wyjatkowo wczesnie, bo juz o 11 okupowalismy schronisko (a otwieraja dopiero o 12). Zeby tradycji stalo sie zadosc, znow razem z nami szukal schroniska ¨dziadek francuski¨ z porpzedniej notki :P na miejscu byla juz hiszpanka, ruda z warkoczykami (po ktorej jedynie twarz zdradza ile ma lat), wiec stworzylismy kolejke z plecakow i oddalismy sie odpoczynkowi. Z czasem przybywalo ludzi, ale w sumie do 12 nie bylo oblezenia.

Spalismy w pokoju 8-osobowym, miejsca byly przydzielane po kolei, wiec spalismy w pokoju z najszybszymi ludzmi :P

Po codziennych czynnosciach i lezakowaniu udalismy sie na miasto, gdzie nei bylo NIC: ani internetu ani sensownego sklepu. Jedyne dwa otweiraly sie baaardzo pozno, w okolicach 18. W gescie rozpaczy kupilismy sobie makaron i sos, z ktorych powstal obiad do ktorego wypilismy wczesniej dzwigane wino z fontanny.

Na miejscu po raz pierwszy spotkalismy osobe mowiaca po POLSKU!!! Bylo to bardzo dziwne uczucie, nawet na poczatku nie zrozumialam co mowi :P idzie droge razem z mezem-Wlochem.
zdjecia (w odwrotnej kolejnosci niz umieszczone sa): fontanna z winem, ja z widoczkie, Bartek na przystanku, kolejka plecakow i kosciol.

1 komentarz:

  1. o której chodzicie spać, jeśli wstajecie o 5-6? Pozdrawiam z deszczowej Warszawy...

    OdpowiedzUsuń