O 5:20 dojechaliśmy do Pampeluny, było ciemno i 16 stopni. Dworzec jako dworzec był jeszcze zamknięty, dopiero o 6:30 doczekaliśmy się jego otwarcia (swoją drogą bardzo ładny, nowoczeny, podziemny). Miał tam elektroniczną informację turystyczną, ale niewiele z niej wynikało, szczególnie jeśli chodzi o plan miasta. Więc posiedzieliśmy na dworcu, zjedliśmy śniadanie, doczekaliśmy się otwarcia normalnej informacji, gdzie wzięliśmy mapkę i wyruszyliśmy w poszukiwaniu ´credencial del peregrino´ czyli paszportu pielgrzyma (pieczątki w nim zbierane poświadczają przebyte kilometry).
Odnaleźliśmy owe paszporty w schronisku - od razu kupiliśmy 4 (czyli po 2 na głowę) aby mieć zapas miejsc na pieczątki. Pochodziliśmy trochę po mieście, jeszcze śpiacym o tak wczesnej godzinie jak 8-10, no i po 10:30 postanowiliśmy wyruszyć do następnej miejscowości - do Cizur Menor, oddalonej o 5km. Było słonecznie, ale dość szybko się doszło (trochę czasu zajmuje też przejście miasta, bo tam łatwo zgubić szlak)
Na miejscu zatrzymaliśmy się przed schroniskiem prowadzonym przez Jannitow. Otwierali dopiero po 13, ale właściciel (Niemiec) przybył wcześniej i wcześniej weszliśmy. Na miejscu był już francuz ze sztuczną ręką, który już drugi raz se Camino przechodzi, wydawał się sympatyczny, ale w sumie był dość dziwny.
Nocleg kosztował 5 euro, mieliśmy pokój 5-osobowy. Po wizycie w łazience i krótkim odpoczynku zwiedziliśmy miasto. Niewielkie, więc obeszliśmy całe chyba dwukrotnie i jeszcze doszliśmy do następnej miejscowości.
Na koniec udaliśmy się na ¨menu pielgrzyma¨. Składało się ono z: 1 dania (zupa albo makaron albo sałatka) i 2 dania (mięso do wyboru lub ryba), a potem jeszcze deser (lody lub ciastko). Do tego chleb, woda i wino (dostaliśmy butelkę cala). Ogólnie dobre, ale strasznie dużo tego, wiec trzeba być głodnym by temu sprostać :P
jedzcie bez oporów. bo chodzicie i spalacie kalorie. :) Ja wszystkich ze Lwowa nie spaliłam...
OdpowiedzUsuńFajny dzień